poniedziałek, 24 grudnia 2012

Święta!


Moi drodzy, mimo iż ostatnio nie mam zupełnie czasu, na prowadzenie tego bloga, zalogowałam się specjalnie, by złożyć wam najwspanialsze życzenia. W związku z Wigilią i Bożym Narodzeniem, życzę wam, by te święta były spędzone z całą rodziną, w domowej atmosferze, bez kłótni i smutku, w zjednoczeniu, żebyście znaleźli dużo prezentów i zawsze mieli z kim przełamać się opłatkiem. Wesołych Świąt!
Zdjęcia z mojego domku :)



poniedziałek, 26 listopada 2012

Padam

Ludzie... dodałabym posta, ale padam na twarz... ale obiecuję dodać coś w najbliższym czasie ;)

piątek, 2 listopada 2012

Krótko i zwięźle

Witajcie ;) Dzisiaj krótko, bo trzeba kiedyś iść spać. Wczoraj było Halloween ;) Jak je spędziliście? Ja w tym roku jakoś ominęłam to święto (kościół może być ze mnie dumny, bo tak się czepiają tego, że powstaje jakiś absurd ;pp). Ale Wszystkich Świętych też pominęłam... Ale to z powodów mojego pobytu w Holandii. Tutaj nie ma takich świąt. No ale Polska, to Polska ;p
Od dwóch dni strasznie się jaram ;D Spytacie czemu? Ano dlatego, że na stronie którą odwiedzam praktycznie codziennie (To tu ) dziewczyny zamieściły trasę koncertową Take Me Home - One Direction. W prawdzie do Polski nie zajadą, ale Holandia jak najbardziej :D I zamawiam bilety! W tę sobotę, o 10 rano startuje przedsprzedaż. Czyli znając Directionerki po 10 minutach nie będzie co kupić! Dlatego o 10, choćby nie wiem co, muszę zamówić bilet! Muszę! Mimo wszystko, wejściówek jeszcze nie mam i nie wiem czy będę miała a jaram się jak Harry Louisem ;P (porównania a pro po 1D z powodu tej koncertowej gorączki). Nie truję już :P Idę spać! Trzymajcie kciuki w sobotę! Nawet przez sen! Błagam ;D

PS
Jutro wracam do Polski. Koniec wakacji :( A było tak cudownie <3 Mimo wszystko, kiedyś trzeba się uczyć... ;) Mam nadzieję, że zdążę dojechać do domu przed 10 rano w sobotę... Jeżeli nie... to będę kupowała bilety w niemieckim McDonaldzie, albo gdzieś po drodze jak złapię Wi-Fi :D
Jedna rzecz mnie jeszcze zastanawia. A mianowicie: czemu pod postem jest napisane, że dodałam wpis o 18:06 skoro jest 02:10?

niedziela, 28 października 2012

Weekendowo :)

Witajcie moi drodzy, małoliczni (jest takie słowo?) czytelnicy ;P Jak wam mija weekend? Ja jestem od tygodnia w Holandii, u rodziców. Szkoła mnie puściła, więc zebrałam kupę zadań domowych, które mam wykonać podczas nieobecności i o. Ale mimo wszystko - byłam sobie w starej szkole, w zeszły poniedziałek. Było dosyć ciekawie. Nawet nauczyciele 'zaadoptowali' mnie na jedną lekcję... czekali na moją potyczkę, ale dzięki Bogu... odpowiadałam więcej niż normalni uczniowie xD Jakoś tak, holenderski sam mi się 'formował'. To dobrze... tak dawno go nie używałam i byłam przerażona, że nie odpowiem na jakieś pytanie, no ale, dałam radę ;)
We wtorek siedziałam w domu. W środę, pojechałam na lekcję sportu. Było bosko, jak zwykle. Ale to nie jest taki sam wf jak w Polsce. Zupełnie co innego. Tutaj chodzi o to, żeby się wyszaleć, ale jednocześnie robić to z uśmiechem na twarzy. Dodatkowo nauczyciel ćwiczy z nami. Oczywiście są normalne ćwiczenia, typu koszykówka, piłka nożna etc. Ale mimo wszystko jest świetnie ;P Bo nigdy, a bynajmniej przez cały zeszły rok, ani razu nie było ćwiczeń na rozciąganie :D A to dla mnie koszmar.
Mniejsza... weekend... od piątku tyle się dzieje. Najpierw wizyta u znajomej pani Stasi i jej męża (serdecznie pozdrawiam), bo mają nowy dom. Piękna chata <3 Dalej - sobota. Pojechaliśmy do znajomych (również pozdrowionka ;D). Znajomi dość ciekawi, bo mama poznała ich przez internet, konkretnie przez bloga (którego macie u mnie w polecanych 'Słodko-gorzka Holandia'). Okazało się, że tak wiele nas łączy, że głowa mała :P Miejscowości, z których pochodzimy, daty urodzenia i wiele więcej :D Po powrocie pojechałam do koleżanki na noc. Wróciłam przed chwilą, bo rodzice wpadli do nich o 13 na kawę i się zasiedzieliśmy. Jak zazwyczaj. Przez dzisiejszy dzień wygłupiałam się z Olką, robiłyśmy zdjęcia. No i niby miałam tu nie wklejać swoich zdjęć, ale zrobię wyjątek. Pierwszy raz mam takie zdjęcie, które (o dziwo) lubi 25 znajomych! Zazwyczaj ta ilość ogranicza się do 5 xD Jak miałam kiedyś 10 to się cieszyłam jak cygan bułką (bez urazy). To co ja teraz przeżywam! Zważając na to, że liczba się zwiększa. No więc, poszpanuję. To jest to zdjęcie: 


Koniec tego dobrego ;P I koniec posta ;) Miłego wieczoru ;D

środa, 17 października 2012

Jesienne przesil... przemyślenia ;)

       Wiecie co? Niby nigdy tego nie odczuwałam, ba, nawet nie zwracałam uwagi na coś takiego, jak przesilenie jesienne, ale w tym roku, jak wiecie, wszystko w moim życiu ulega ogromnym zmianom. Od kilku dni nie mam ochoty na nic... no może poza jedzeniem, to jest coś, na co zawsze mam ochotę :D. Najgorsze we wszystkim jest to, że się nie wysypiam. Wstaję rano i myślę co by tu zrobić szybciej lub pominąć podczas porannych czynności, tak żeby pozostał mi jeszcze czas na choćby 10-cio minutową drzemkę przed wyjściem. Niestety, rzadko mi się to udaje, choć czasem zdarzy mi się nawet naszykować ciuchy do szkoły dzień wcześniej. No ale trzeba umyć głowę, zęby, wysuszyć głowę, ułożyć sobie fryzurę... Istny horror - jeżeli chodzi o stan pogodowy i klimatyczny jaki mamy aktualnie za oknem. Zwłaszcza, że każdego ranka jest ciemno.
       Co do szkoły... chodzę do liceum, które moim zdaniem jest najlepsze w mieście. Jeszcze nigdzie, tj w żadnej szkole nie czułam się tak, jak tutaj ;) To mnie cieszy i daje mi siłę by rano wstać. Ale nauka... tej jest co nie miara. Koleżanki z klasy czasem płaczą z nadmiaru. Fakt, szkoła fajna, ale poziom równie wysoki... chyba najwyższy w mieście... Sprawdzian goni sprawdzian, a kartkówka kolejną kartkówkę etc. Każdego dnia coś się dzieje - od początku roku nie było żadnego dnia bez sprawdzianu i kartkówki. Najgorsze jest to, że każdego dnia mamy co najmniej 2 kartkówki... do tego dochodzą sprawdziany, które na szczęście, mogą być tylko dwa razy w tygodniu... Dzięki Ci Panie za Prawa Ucznia :D Mniejsza, nie zanudzam was szkołą ;P Każdy ma pewno tak samo albo chociaż podobnie...
       Cieszę się jak cholera, bo już jutro moi rodzice wsiadają w auto i przyjeżdżają do Polski... Mało tego, w sobotę jadę do NL :D Już nie mogę się doczekać, aż znów zobaczę swoich przyjaciół, za którymi straaasznie się stęskniłam. No i przypomnę sobie język ;) Jak na to nie patrzeć - dobrze mi z tym.
       Jesień to jedna ze smutniejszych pór roku, bynajmniej jak dla mnie. Bo to właśnie w tym okresie zaczyna mi doskwierać samotność :( Przydał by się jakiś chłopak na zakręcie :D No niby jest taki jeden, ale to raczej nie wyjdzie... a szkoda... Mogłoby być fajnie.
Z jednej strony smutno, brudno, deszcz leje się z nieba strumieniami, zalewa nam narodowe stadiony (...). Ale czasem idąc z psem przez park, a nawet wybierając się na 5 minutowy spacer można dostrzec jak wiele kolorów ma jesień. I to nie takie zwykłe kolory. To coś więcej, to tak jakby świat wynagradzał nam nimi, wszystko to, co dzieje się o tej porze roku. Ta czerwień - za wszystkie deszcze i gradobicia, ta żółć i złoto - za smutek jaki nas ogarnia, i ta pomarańcz - za to, że robi się chłodno. Gdy spojrzę na to, co leży dookoła - uśmiecham się. Choć na krótką chwilę, by zapomnieć o wszystkich problemach, o zadaniach jakie muszę zrobić, po prostu o wszystkim. Może jesień nie jest wcale taka szara jak mi się wydaje? Nie wiem, to zmienia mój wieloletni punkt widzenia. Może kiedyś wezmę sztalugę, płótno i farby w rękę, i pójdę. Pójdę do parku, by to wszystko mogło przerodzić się w jeden spójny obraz, który powieszę na ścianie. Gdy tak zrobię - wrzucę zdjęcie ;)
       A propo... tym razem dotrzymałam obietnicy! Zdjęcie nowego obrazu... który mi się nie podoba. Ale mniejsza, obiecałam - to macie.


A tu macie jeszcze Songo, który koniecznie chciał być na zdjęciu ;P



       To już koniec na dzisiaj ;) Zróbcie sobie kakao lub zaparzcie ulubioną malinową herbatę, załóżcie grube skarpety, otulcie się kocem i weźcie do ręki książkę, jakąkolwiek (może nawet od historii? chociaż może lepiej nie ;P) i zrelaksujcie się, albo chociaż pouczycie się w miłej atmosferze ;)

Do zobaczenia ;) 

PS 
Zauważyliście, że w słowie przesilenia mamy wyraz "lenia"? :D Więc, choć mam dużo nauki, zachorowałam na ten właśnie syndrom - syndrom lenia ;)

sobota, 6 października 2012

Brak wolnego czasu...

Wiecie, co? Mam dosyć tego braku wolnego czasu... Myślałam, że w roku szkolnym znajdę go trochę choćby dla prowadzenia bloga. Ale niestety, jak to liceum - sprawdzian goni sprawdzian, zadanie goni zadanie, nie mówiąc już o lekturach i innych takich. Niby nie narzekam, ale czasu mam za mało. Z drugiej strony, nie mając czasu - nie myślę. Nie myślę o problemach i o tym jak bardzo tęsknię za Holandią i rodzicami. Teoretycznie byli tutaj tydzień temu, ale to i tak nie to samo... skype - chwila rozmowy i tyle. A kto mnie przytuli? Tak rozmyślając, przydałby się jakiś chłopak :D Miałam jednego na oku, ale plany się pokrzyżowały, w dodatku straciłam 'przyjaciółkę'. Ufasz ludziom, których znasz kawał czasu, a tu nagle okazuje się, że zawsze byli w stosunku do ciebie fałszywi. Dowiedziałam się, że udaje tą przyjaźń, w dodatku umyślnie 'sprzątnęła' mi chłopaka z przed nosa, chociaż jak twierdzi - on jej się nie podoba. No mniejsza o to, nie psujmy sobie dnia. Mam ochotę wyjść z domu, np. do kina, ale nie ma z kim... I znów przydałby się chłopak ;P muszę poważnie się rozglądać! Co jeszcze? Malowanie - przez liceum nie mam kiedy rozwijać swoich pasji... a szkoda. Namalowałam aż jeden obraz. Zdjęcia dodam później :) Jedyne czym mogę się pochwalić, to to, że dostałam się do samorządu uczniowskiego szkoły, będąc w niej całkiem nową osobą. W szkole ogólnie fajnie, sympatyczni ludzie, zdarzają się też dziwni i apatyczni ale cóż... w takim świecie żyjemy ;) Na chwilkę obecną muszę kończyć ;) Do zobaczenia, mam nadzieję, że niedługo.

niedziela, 19 sierpnia 2012

Witajcie ludziska!

Tak... znowu opuszczenie... Może jak nadejdzie rok szkolny to nadrobię? Wiecie co? Zmieniam szkołę. Idę do liceum. Przez mojego wychowawcę anty-polaka... Zrezygnowałam ze szkoły językowej... no ale... Może to dobrze? Przynajmniej coś osiągnę. Ostatnio tyle problemów się pojawia, że nie wyrabiam. Nawarstwiają się i nawarstwiają. Ostatnio ukradziono nam skuter... a był piękny. Taki na styl retro... Czy to tylko ja tak mam, że gdy coś zacznie się w końcu układać to następne rzeczy się sypią? Z tego wszystkiego naprawdę nie mam kiedy tworzyć. Postanowiłam, że po wakacjach czas się dokształcić muzycznie. Czas na kontynuowanie nauki gry na gitarze. Kiedyś się uczyłam, ale to było tylko kilka lekcji, i z braku laku - nadal nic nie umiem... sama teoria. A na co komu teoria do grania na instrumencie? No chyba, że jest się zawodowym muzykiem (ale do tego nie dążę). W te wakacje miałam iść do pracy... zarobić na bilet, na koncert. One Direction w Dublinie. Miałam zaklepane nawet noclegi, bo rodzice się zgodzili itp. No ale... brak środków. Nie ważne. Wczoraj w  nocy szyłam razem z bratem takie jakby pluszaki ;P Chcecie zdjęcia? Jak na razie mam zdjęcia tylko jednego z nich. To misiu, dosyć mały. Nazywa się Pan Squirell. W sumie nie wiem czemu xD Może dlatego, że jest pomarańczowy...? Nie wiem, nie wiem. Uszyłam bratu pluszaka. Bo nigdy nie miał takiego, z którym mógłby spać, choć miał ich dużo... Dziwnie to brzmi, bo mój brat kończy w październiku 19 lat :P Ale kto by się tym przejmował... Pluszak wyszedł zabawnie xD Nawet bardzo... Nazwał go Mr. Fisher... i śpi z nim drugą noc O.o ... Każdy ma jakieś marzenia :P W najbliższym czasie dodam zdjęcia Mr. Fisherka. A potem zrobimy jego partnerkę, czy tam dziecko ;P Się zobaczy.
A oto zdjęcie Pana Squirell'a:



środa, 1 sierpnia 2012

Życiowe zmiany

Przepraszam, że tak dawno nie pisałam.... na prawdę nie wiem czemu... Może to dla tego, że raz mi się nie chciało, raz nie miałam czasu, a raz po prostu nie mogłam... no i o. A może dlatego, że nic ostatnio nie stworzyłam? A może bo nie mam weny? Nie wiem sama... Ale mam nadzieję, że uda mi się poprawić. Od ostatniego posta tyle się zmieniło, że aż brakłoby mi strony żeby opisać co jest grane... Więc wybaczcie, ale pominę niektóre wydarzenia. Jak pisałam w pierwszym poście słucham głównie rocka. Prawdziwego rocka, a nie coś w stylu niejakich 'rockowych Jonasków'. Osobiście nic do nich nie mam, ale ich styl muzyczny mi nie odpowiada. Poza rockiem lubię w sumie każdą muzykę. No poza hip-hopem, dub-steppem czy techno. No ale ostatnio stała się rzecz, która sama mnie zaskoczyła. Pokochałam jeden znany boysband. Nawet bardzo znany. Jest to mianowicie One Direction. Ma on wielu przeciwników. W sumie jak każdy. Trudno. Nie wstydzę się tego, że ich słucham. Każdy ma inne gusta, każdy jest inny i choć rock i One Direction ze sobą nie współgrają, to twierdzę, że chłopcy mają świetne głosy i warto im się przyjrzeć :). No ale nie nalegam, by każdy ich kochał. Chcę jechać na ich koncert do Irlandii w marcu, ale nie wiem co z tego wyjdzie... Oby się udało. No, to tyle na temat muzyki. Dla zainteresowanych 1D proszę ---> WEJDŹ W TO.

Poznałam też wiele ciekawych blogów. Głównie o tematyce powyżej... xD Sama nie wiem czemu tak wkręciłam się w 1D... cóż :P Życie jest jedną, wielką ciekawostką. Nigdy nie wiesz co się zmieni. Poniżej podam dwa blogi (wiecie o czym), które warto zwiedzić. Oto one:
Kliknij tutaj   - tutaj znajdziecie ciekawostki i info o zespole, a jest tego naprawdę wiele :)
Kliknij tutaj   - a tutaj wyimaginowane opowiadanie, ale bardzo wciągające.

Na chwilę obecną wakacje mijają świetnie. Ciągle coś się dzieje. Głównie są to pozytywne przeżycia: od ciekawych, niespodziewanych wydarzeń po spotkania z przyjaciółmi (albo raczej na odwrót). Byłam miesiąc w Polsce, teraz miesiąc spędzam w Holandii. Od września zmieniam szkołę. Idę do polskiej szkoły... Nie wiem czy mnie to cieszy, czy smuci... bo Holandia jest teraz częścią mnie... wolę przebywać tutaj, niżeli w Polsce... ale jeżeli nie ma wyjścia, trzeba się zmotywować i dać radę. Wiem, że dam sobie radę :) Muszę.

I to by było na tyle ;) Aha, zrobiłam zdjęcie swojej ostatniej pracy. Jest to portret, mój pierwszy portret w życiu, wykonany na drewnianym, olbrzymim talerzu. Zrobiłam go na zajęciach w szkole. Nie jest to typowy portret. Kazano nam wykonać go w stylu hmm trochę jakby "Picasso". Twarz miała zostać stworzona z kolorowych plam, a całe dzieło miały udekorować jakieś szczegóły, które tworzyło się wylewając farbę bezpośrednio na talerz. Można było w ten sposób zrobić np. włosy, rzęsy czy usta. Ja zrobiłam tak włosy i coś, co miało wyglądać na pękającą twarz... na projekcie wyszło nieźle, ale projekt był wykonany pastelami więc efekt baaaardzo się różni. Jak widać xD Ostatecznie wyszło to dość dziwnie. Ale nawet mi się podoba, jak na pierwszy raz ;) Oceńcie sami. I prośba, jeżeli podoba wam się mój blog, proszę, pomóżcie mi go rozpromować... Jak na razie słabo mi to wychodzi, ale z waszą pomocą, wszystko jest możliwe! :)

Talerz:

środa, 6 czerwca 2012

Brak wolnego czasu

Każdy z nas wie, co oznacza brak wolnego czasu. W moim przypadku, nie mam kiedy rysować, tworzyć, czy nawet myśleć nad nowym postem. Także w najbliższym czasie raczej nic nie dodam... A potem będą wakacje... i znowu przerwa. Dużo się dzieje, koniec szkoły, ostatnie zajęcia, a do tego dochodzi przeprowadzka... przeprowadzamy się od dwóch dni... Padam na twarz... Dzisiaj myślałam, że zasnę na zajęciach, no ale potem przyszedł czas na w-f. Więc zamierzam iść już spać. Dość wcześnie, ale cóż ;) Każdy ma prawo być zmęczony :)

niedziela, 27 maja 2012

Dzień Mamy

Dziś, a w sumie to już wczoraj był Dzień Matki. Jest to dzień bardzo specjalny, który według mnie powinien trwać cały rok. W końcu to są nasze Mamy. Należy Im się szacunek. Ogromny szacunek. To one starają się nas wychować, martwią i troszczą się o nas, tęsknią gdy się oddalimy, są z nas dumne gdy idziemy do przodu, pomagają rozwiązać problemy. Bardzo wiele im zawdzięczamy. Tak jak i swoim ojcom. Ale to nie w tym poście ;) Ciekawi mnie, jak wy spędzacie ten dzień? Ja co roku daję mamie jakiś drobny prezent, bo liczy się gest, ale to nie jest najważniejsze. Najważniejsze to pomóc jej w codziennych obowiązkach, których nigdy nie wykonujemy, uśmiech i miły ton przez cały ten dzień. No i nie zapomnijmy o dwóch słowach, prostych lecz często trudnych do wypowiedzenia. Jakie to słowa? Dobrze wiecie jakie: KOCHAM CIĘ. A można dodać i to trzecie: KOCHAM CIĘ MAMO! Te wyrazy dają wiele szczęścia. Ja ten dzień spędziłam w dość dziwny sposób. A mianowicie gdzieś koło 7.00 rano okazało się, że moja mama musi iść dzisiaj do pracy. Szkoda, miała mieć wolne... Mama wstała i poszła. Ja nieprzytomnie przewróciłam się na drugi bok i spałam smacznie dalej. Choć gdybym mogła poszłabym za mamę, żeby odpoczęła. Dalej. Wstałam o 9.34 obudzona przez tatę rozmawiającego z babcią. I olśniło mnie. Pójdę poszukać prezentu. Dziwne, że dopiero w Dzień Mamy? Może i tak. Ale wcześniej ustaliliśmy z bratem, że damy mamie prezent jak spotkamy sie wszyscy razem (brat mieszka w Polsce). Mama się zgodziła. No ale dzisiaj rano pomyślałam: " No jak to tak? Taki wyjątkowy dzień a mama ma nic nie dostać? Przecież to ważne!". Po dziesięciu minutach byłam już na mieście. Kupiłam mamie łańcuszek. Śliczny łańcuszek. Pani w sklepie ślicznie go zapakowała. W drodze powrotnej do domu, wstąpiłam do marketu. Kupiłam bitą śmietanę i jagody. Poprosiłam też tatę, żeby kupił po południu jakieś droższe, kilkuletnie wino dla mamy. Mama wróciła z pracy koło 12.30, nie czekałam i dałam jej prezent od razu. Otwiera łańcuszek i... okazało się, że ma zepsute zapięcie. Poszłam wymienić. Okazało się, że jest za krótki, więc mama stwierdziła, że ona mi powie jak znajdzie odpowiedni, a ten jest dla mnie na imieniny, które miałam 24 maja ;) Wino. Wino okazało się strzałem w dziesiątkę. No może w siódemkę. Kupując wino włoskie, z pułki z napisem: Wino słodkie, dojrzałe nie mogłam wiedzieć, że okaże się wytrawnym. W końcu było napisane SŁODKIE. Ale smakuje, a to się liczy ;) Do tego deser z bitą śmietaną i jagodami. Trochę sprzątania i uśmiech. Resztę dnia spędziliśmy bardzo pozytywnie. A wy?

PS
KOCHAM CIĘ MAMO (choć o tym już wiesz ;))
I kwiaty ;)





sobota, 26 maja 2012

Kermis - objazdowe wesołe miasteczko

Kermis to jedna z rozrywek Holandii. Gdy tylko kończy się zima po Holandii wyrusza objazdowe wesołe miasteczko. Kermis przyjeżdża do większych, jak i do mniejszych miast holenderskich. W zależności od wielkości miasta, miasteczko jest małe (kilka karuzel) lub ogromne. Ja, mam tę okazję, że w moim małym miasteczku, tuż pod moimi oknami owe miasteczko pojawiło się dwa dni temu. Dzisiaj wszystko ruszyło. Ludzie szaleją, wydają kasę, uprawiają hazard. Jest bardzo wesoło i sympatycznie. Atrakcji, jak na takie małe miasteczko jak Drunen, jest w miarę. Kilka z nich jest na prawdę świetnych. Wyglądają jak każda inna, dla dzieci, ale na te, dzieci nie wchodzą. Niektórzy ledwo z nich schodzą ;) Podoba mi się to. Jest pozytywnie.
Jednak to jeszcze nic. Corocznie, w pobliskiej miejscowości Tilburg, w czasie wakacji pojawia się jedno z największych objazdowych miasteczek. Jest ogromne, bo rozciąga się w sumie po wszystkich ulicach centrum Tilburga. Cały dzień to zbyt mało żeby wszystko obejść. Podobno większość Holendrów zbiera pieniądze przez cały rok by potem szaleć na atrakcjach kermisu. Poza samymi karuzelami i rollercoasterami możemy znaleźć kolorowe budki w których kupimy różne pyszne specjały takie jak np. jabłka w czerwonym lukrze, lizaki 'pałki' wielkości średniej gałęzi o różnych smakach, pączki z rumem, rodzynkami, migdałami, owoce we wszelkich kombinacjach: w czekoladzie, w lukrze itp. To wszystko sprawia, że każdy chce to zobaczyć ;) I muszę powiedzieć, że jest to tego godne. Polecam wszystkim. A oto kilka zdjęć ;)











piątek, 25 maja 2012

Pogorszenie

Ostatnio nie dodawałam tego, co jest głównym tematem tego bloga, czyli moich prac, tak więc...

Pony:


Kubuś Puchatek:


I trochę szybkiego komiksu:




     Dawno nie pisałam... no tak. Ale to wszystko przez czysty brak czasu. Ostatnio mam go coraz mniej, bo dużo się dzieje. Ciągle biegam, załatwiam. Jak nie szkoła, to jakieś problemy, jak nie problemy- to szkoła. Wiecznie coś. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie ma nawet kiedy porysować, czy nawet poczytać książkę... Zmieńmy temat. Więc...
     W zeszłym tygodniu miałam wolne już od czwartku (na szczęście), więc pojechaliśmy z rodzicami do Polski :) Zabraliśmy też mojego przyjaciela (pozdro Kajtuś :P), który w Polsce mieszka 20 km ode mnie. Podczas pobytu również dużo się działo. Nowe okulary, odwiedziny w starej szkole, spotkania ze znajomymi, kręgle itp. To też strasznie szybko, ale i przyjemnie zleciał mi czas w Polsce.
     Dzisiaj jest piątek. Standard - zaczyna się weekend. Na szczęście w Holandii poniedziałek jest wolny. Czas na odpoczynek. Wymarzony słodki odpoczynek. Szkoda, że to tylko trzy dni, no ale lepsze to niż nic.
     Przychodzę ze szkoły, cisza. Odpoczywam. Nie trwa to długo. Od dwóch dni, dokładnie pod moimi oknami rozkładają wesołe miasteczko. Takie przejezdne. Hałas, krzyki, uderzenia. Zaraz zostanie otwarte, trzeba tylko dopiąć wszystko na ostatni guzik, latają, sprzątają, dokręcają ostatnie śrubki. 16:00 wszystko ruszyło. Koniec spokoju... Karuzele poszły, muzyka na full, nie słyszę telewizora. Chwila namysłu. Co będę leżeć, gdy za oknem szaleją? Może by tak wyjść i się rozerwać? Czemu nie? Zaraz pójdę.

A jak wy spędzacie weekendy? Jakieś pomysły?

PS
Dorzucam zdjęcie. Zwykłe zdjęcie. Ale może być ciekawe. Tak. To ja.



Nadal pozostanę tajemniczą... 

piątek, 27 kwietnia 2012

Brak pomysłów

Hej, hej, heloł! Dzisiaj kolejny dzień w domu z powodu przeziębienia i kolejny dzień wszelkich przemyśleń. Rozmyślam nad wszystkim, nad sumieniem, nad życiem, nad uczuciami no i przede wszystkim zastanawiam się co kupić kumplowi na urodziny. Trudny temat, bo do imprezy zostały zaledwie dwa dni... Dodatkowymi utrudnieniami jest to, że co prawda wiem, czym się interesuje, ale wszystko co może być ku temu potrzebne - on już posiada. Piłkę do kosza... Deskorolkę... Szachy... Kostki gitarowe... Wszystko ma. Człowiek w dodatku z zupełnie innego kontynentu, innej kultury, bo pochodzi z Mongolii. Oj ciężko.
Jest jeszcze jedna rzecz, z którą dziwnie się czuję. Od trzech dni wszyscy moi znajomi piszą testy gimnazjalne i zastanawiają się jakie liceum wybrać. Mnie to ominęło i choć wydaj się to fajne, wcale takie nie jest. Żałuję wręcz, że straciłam ten rok normalnej nauki i brak egzaminów... Odrobina stresu jak pójdzie test... to taka jakby adrenalina. Szkoda, że mnie tam nie ma z wami. Cóż... Takie życie. W związku z tym: pozdrawiam wszystkich gimnazjalistów przystępujących do egzaminów i życzę powodzenia ;) Dacie radę!
Dobra, spadam i główkuję dalej co kupić.

Fundacja czyli co robię w Polsce

Sprawa, którą muszę opisać. Dla mnie bardzo ważna. Od roku należę do wspaniałej fundacji. Fundacji Dr Clown. Tutaj opiszę historię z nią związaną. Nóż, widelec, ktoś się skusi i dołączy?

W zeszłym roku chodziłam do szkoły w Polsce (w Holandii jestem dopiero 8 miesięcy). Szkoła dość wyjątkowa i niezwykła - szkoła dla ludzi twórczych i z pasją (tak stoi w nazwie). W całym gimnazjum było zaledwie 6 osób :) Przeżyłam tam wiele chwil -wspaniałych i smutnych. Miałam tam wielu wspaniałych nauczycieli. Jednym, a w zasadzie jedną z nich była Pani Grażynka, która uczyła mnie fizyki (i tutaj wielki ukłon i pozdrowienia dla Pani Grażynki). Co to ma wspólnego z fundacją? Otóż to, że pewnego dnia Pani oznajmiła nam, że zakłada w Zielonej Górze oddział pewnej fundacji. My zaciekawieni spytaliśmy jaką. Pani Fizyk odpowiedziała, że jest to Fundacja Dr Clown. Nie wiedzieliśmy co to za organizacja, ale nazwa sama w sobie świetnie nas przyciągała i interesowała. I tak zaczęła się przygoda. Dowiedzieliśmy się wszystkiego o Dr Clownie. Wolontariusze przeprowadzają tam terapie leczenia śmiechem, nie, to nie jest żart. Powiedzcie mi szczerze, wielu z nas było świadkiem gdy choroba zabiera nam najbliższych, bądź widział cierpiące dziecko. Po to właśnie jest Dr Clown. Odwiedzamy różne ośrodki, szpitale, miejsca niezbyt lubiane, ale tak często odwiedzane przez wielu. Wchodzimy tam wówczas poprzebierani za Clownów. Każdy inny, kolorowy, ciekawy i inspirujący. Gdy wchodzimy na salę, witamy się z chorymi, potrzebującymi na ich twarzach pojawia się uśmiech. To jest nasza misja. Wnieść do ich życia coś, co zapamiętają na długo. Każdy wie, że śmiech to zdrowie, że śmiejąc się wspomagamy wytwarzanie się endorfiny szczęścia, a gdy jesteśmy ciężko chorzy - nasz organizm chce walczyć.
Nauczyłam się tam trochę aktorstwa i sztuczek. Teraz potrafię kręcić talerzem na patyku, żonglować chusteczkami, czarować i to co zawsze chciałam się nauczyć - robię zwierzątka z balonów :D
Niestety mam dopiero 15 lat i nie mogę odwiedzać szpitali. Taki regulamin. Jednak gdy tylko jestem w Polsce i gdy jeśli wtedy jest wypad do ośrodka terapeutycznego, przedszkola integracyjnego - idę się przebrać i lecę. Biegnę dać innym uśmiech, bo oni też na to zasługują. Chorzy też potrafią być szczęśliwi.
Wejdźcie na stronę i poczytajcie :)
To już bardzo dużo!

http://drclown.pl/


Kilka fotek z naszego oddziału:





PS
Na razie stroje dość skromne, ale dopiero się rozkręcamy. Z resztą, to nie takie ważne ;)
No i
Napisałam dzisiaj do Maćka Musiała. Właśnie o Dr Clownie. Kto wie, może odpisze? ;)
Dobranoc :*

Postanowienie

Hej wszystkim. Dzisiaj postanowiłam, że zmienię coś w swoim blogu. Otóż na początku założyłam tego bloga po to, by wiedzieć, co Wy sądzicie o moich pracach. Nadal chcę to wiedzieć, jednak uważam, że czas coś rozwinąć. Postanowiłam, że od czasu do czasu coś wyskrobię. Specjalnie dla Was. Choć jak na razie nie jest Was zbyt wielu ;) Ale może, kiedyś to się zmieni?
Od niedawna zaczęłam oglądać pewien serial. Pewnie każdy z Was go zna. Może nie widział, ale zna. Jest nim Rodzinka.pl. Kilka razy wcześniej miałam okazję 'przemknąć' przez niego, przerzucając jeden kanał za drugim. Zbytnio mi się nie spodobał. Ale co ja go widziałam? Max 4 minuty. Nie rozumiałam 'mody' polegającej na "ooo kocham ten serial" bądź "o matko! Rodzinki już nie będzie!". Przemykałam obok tego nawet w Holandii. Moja przyjaciółka strasznie jarała się tymże programem. Pewnego dnia pomyślałam sobie: "Matko. Co oni w nim widzą? Może jest w tym coś więcej?". Obejrzałam z przyjacielem jeden odcinek. Nie byliśmy zachwyceni. Ale po drugim... wciągnęłam się. Teraz oglądam to z moimi rodzicami. I nadal nie 'jaram' się tak jak inni. Po prostu. Oglądając owy serial widzę swoją, zwariowaną rodzinę ;) Może nie mam dwójki braci (bo mam jednego), ale bardzo dużo nas łączy :P Cóż... Jestem przeziębiona. Zostałam dzisiaj w domu. Więc szybko, pyk pyk i oglądam Rodzinkę.pl. Wchodzę na google, a tam proszę: serialowy Tomek, w rzeczywistości Maciej Musiał - prowadzi blog. Wchodzę, patrzę, czytam. Zaciekawiło mnie. Wciągnęło. No i moja mózgownica wymyśliła, że zacznę tworzyć notki u siebie ;) Oczywiście nadal będę wrzucała tutaj swoje rysunki, obrazy i zdjęcia, bo taka była idea tego bloga.

niedziela, 22 kwietnia 2012

Troszkę mangi :)

A oto znowu trochę mangi:

Postać z Hunter'a






Anioł:



Oraz Naruto:



Morze Północne - Noord Zee

 Dzisiaj, po dość długiej, bo prawie miesięcznej nieobecności zamieszczam kolejne zdjęcia. Tak, zdjęcia. Są to fotografie wykonane w ciągu ostatnich dni oraz dzisiejsze. Przedstawiają Morze Północne i piękny, malowniczy wiatrak, który znajduje się w mojej okolicy. Wiatraków w Holandii jest dużo, jak każdy z Was doskonale wie. Taki kraj :) Morze Północne, jak to morze w klimacie zachodnio-europejskim. Zimne i słone. Niektóre miejscowości znajdujące się w pobliżu Morza Północnego są na prawdę godne zobaczenia. Są to choćby Scheveningen w Den Haag, gdzie można przejść się po pięknym belwederze, bądź wejść do szklanego molo, czy choćby skoczyć na bungi nad samym morzem. W Holandii wiele jest takich miejsc. Ja jednak zdecydowanie wolę cichą plażę, w maluteńkim miasteczku, takim jak odwiedziłam dzisiaj. Jest pięknie i malowniczo. Na plaży nie ma wielu ludzi, dookoła olbrzymie wydmy, szum morza i 'śpiew' mew, a przy tym towarzyszący powiew morskiej bryzy :) Świetne uczucie. Za to właśnie kocham morze. Dzisiaj odwiedziłam miejscowość Ouddorp, którą serdecznie polecam. Później jechałam samochodem po całym wybrzeżu Holandii. No prawie całym. Miałam okazję przejechać się nawet ośmiokilometrowym mostem, wybudowanym na morzu. Świetne. Naprawdę świetne.

Wiatrak:



Wydmy:



Muszelki:





piątek, 30 marca 2012

Król Lew

Król Lew jest jedną z najwspanialszych, jak dla mnie, bajek Disney'a. Jest cudowną, wzruszającą historią. Mogę oglądać tę bajkę steki razy, a mimo to przeżywam wszystko od nowa. Poniżej dwa rysunki na podstawie screenów:


Mufasa



SIMBA został wykonany cienkopisem :)





czwartek, 29 marca 2012

Szkolne prace

A oto moje dwie prace wykonane w szkole. Pierwsze i drugie malowane na podstawie zdjęć. Jedno z nich jest abstrakcją - tak jak kazała nauczycielka :P




środa, 28 marca 2012

Wiosna, cieplejszy wieje wiatr...

Czyli zdjęć wiosny ciąg dalszy. Nie wiem jak w Polsce ale w Holandii pogoda nadal dopisuje. Co prawda dzisiaj rano było chłodnawo i mgiełka osiadała na drodze. Po za tym ciepło. Gorąco wręcz.













Holenderskie obrazy :P

Oto moje dwa, nowe obrazy. Jeden z wczoraj, a jeden z dzisiaj. Przedstawiają holenderskie krajobrazy. Malowane na podstawie zdjęć. Mam nadzieję, że wam się podobają? 




wtorek, 27 marca 2012

Amsterdam

Amsterdam jest stolicą Holandii co pewnie wiecie. Piękne miasto - dookoła pełno kanałów, cichych uliczek i setki tysięcy rowerów. Życie w Amsterdamie trwa 24 godziny na dobę. Ciągle coś się dzieje, w dzień pełno turystów, w nocy imprezowiczów szukających wrażeń. Poniżej przedstawiam zdjęcie jednej z uliczek, która przyciągnęła mój wzrok:


Wiosennie

U nas po raz kolejny pachnie wiosną. Pogoda bez zmian (oby jak najdłużej). Ciepełko od rana do nocy, słoneczko, zapach kwiatów. Cudnie :) Po za tym zmiana czasu... znowu... no ale jakoś żyję. A wy? Załączam trzy zdjęcia, które musiałam wykonać na wiosnę: