piątek, 27 kwietnia 2012

Brak pomysłów

Hej, hej, heloł! Dzisiaj kolejny dzień w domu z powodu przeziębienia i kolejny dzień wszelkich przemyśleń. Rozmyślam nad wszystkim, nad sumieniem, nad życiem, nad uczuciami no i przede wszystkim zastanawiam się co kupić kumplowi na urodziny. Trudny temat, bo do imprezy zostały zaledwie dwa dni... Dodatkowymi utrudnieniami jest to, że co prawda wiem, czym się interesuje, ale wszystko co może być ku temu potrzebne - on już posiada. Piłkę do kosza... Deskorolkę... Szachy... Kostki gitarowe... Wszystko ma. Człowiek w dodatku z zupełnie innego kontynentu, innej kultury, bo pochodzi z Mongolii. Oj ciężko.
Jest jeszcze jedna rzecz, z którą dziwnie się czuję. Od trzech dni wszyscy moi znajomi piszą testy gimnazjalne i zastanawiają się jakie liceum wybrać. Mnie to ominęło i choć wydaj się to fajne, wcale takie nie jest. Żałuję wręcz, że straciłam ten rok normalnej nauki i brak egzaminów... Odrobina stresu jak pójdzie test... to taka jakby adrenalina. Szkoda, że mnie tam nie ma z wami. Cóż... Takie życie. W związku z tym: pozdrawiam wszystkich gimnazjalistów przystępujących do egzaminów i życzę powodzenia ;) Dacie radę!
Dobra, spadam i główkuję dalej co kupić.

Fundacja czyli co robię w Polsce

Sprawa, którą muszę opisać. Dla mnie bardzo ważna. Od roku należę do wspaniałej fundacji. Fundacji Dr Clown. Tutaj opiszę historię z nią związaną. Nóż, widelec, ktoś się skusi i dołączy?

W zeszłym roku chodziłam do szkoły w Polsce (w Holandii jestem dopiero 8 miesięcy). Szkoła dość wyjątkowa i niezwykła - szkoła dla ludzi twórczych i z pasją (tak stoi w nazwie). W całym gimnazjum było zaledwie 6 osób :) Przeżyłam tam wiele chwil -wspaniałych i smutnych. Miałam tam wielu wspaniałych nauczycieli. Jednym, a w zasadzie jedną z nich była Pani Grażynka, która uczyła mnie fizyki (i tutaj wielki ukłon i pozdrowienia dla Pani Grażynki). Co to ma wspólnego z fundacją? Otóż to, że pewnego dnia Pani oznajmiła nam, że zakłada w Zielonej Górze oddział pewnej fundacji. My zaciekawieni spytaliśmy jaką. Pani Fizyk odpowiedziała, że jest to Fundacja Dr Clown. Nie wiedzieliśmy co to za organizacja, ale nazwa sama w sobie świetnie nas przyciągała i interesowała. I tak zaczęła się przygoda. Dowiedzieliśmy się wszystkiego o Dr Clownie. Wolontariusze przeprowadzają tam terapie leczenia śmiechem, nie, to nie jest żart. Powiedzcie mi szczerze, wielu z nas było świadkiem gdy choroba zabiera nam najbliższych, bądź widział cierpiące dziecko. Po to właśnie jest Dr Clown. Odwiedzamy różne ośrodki, szpitale, miejsca niezbyt lubiane, ale tak często odwiedzane przez wielu. Wchodzimy tam wówczas poprzebierani za Clownów. Każdy inny, kolorowy, ciekawy i inspirujący. Gdy wchodzimy na salę, witamy się z chorymi, potrzebującymi na ich twarzach pojawia się uśmiech. To jest nasza misja. Wnieść do ich życia coś, co zapamiętają na długo. Każdy wie, że śmiech to zdrowie, że śmiejąc się wspomagamy wytwarzanie się endorfiny szczęścia, a gdy jesteśmy ciężko chorzy - nasz organizm chce walczyć.
Nauczyłam się tam trochę aktorstwa i sztuczek. Teraz potrafię kręcić talerzem na patyku, żonglować chusteczkami, czarować i to co zawsze chciałam się nauczyć - robię zwierzątka z balonów :D
Niestety mam dopiero 15 lat i nie mogę odwiedzać szpitali. Taki regulamin. Jednak gdy tylko jestem w Polsce i gdy jeśli wtedy jest wypad do ośrodka terapeutycznego, przedszkola integracyjnego - idę się przebrać i lecę. Biegnę dać innym uśmiech, bo oni też na to zasługują. Chorzy też potrafią być szczęśliwi.
Wejdźcie na stronę i poczytajcie :)
To już bardzo dużo!

http://drclown.pl/


Kilka fotek z naszego oddziału:





PS
Na razie stroje dość skromne, ale dopiero się rozkręcamy. Z resztą, to nie takie ważne ;)
No i
Napisałam dzisiaj do Maćka Musiała. Właśnie o Dr Clownie. Kto wie, może odpisze? ;)
Dobranoc :*

Postanowienie

Hej wszystkim. Dzisiaj postanowiłam, że zmienię coś w swoim blogu. Otóż na początku założyłam tego bloga po to, by wiedzieć, co Wy sądzicie o moich pracach. Nadal chcę to wiedzieć, jednak uważam, że czas coś rozwinąć. Postanowiłam, że od czasu do czasu coś wyskrobię. Specjalnie dla Was. Choć jak na razie nie jest Was zbyt wielu ;) Ale może, kiedyś to się zmieni?
Od niedawna zaczęłam oglądać pewien serial. Pewnie każdy z Was go zna. Może nie widział, ale zna. Jest nim Rodzinka.pl. Kilka razy wcześniej miałam okazję 'przemknąć' przez niego, przerzucając jeden kanał za drugim. Zbytnio mi się nie spodobał. Ale co ja go widziałam? Max 4 minuty. Nie rozumiałam 'mody' polegającej na "ooo kocham ten serial" bądź "o matko! Rodzinki już nie będzie!". Przemykałam obok tego nawet w Holandii. Moja przyjaciółka strasznie jarała się tymże programem. Pewnego dnia pomyślałam sobie: "Matko. Co oni w nim widzą? Może jest w tym coś więcej?". Obejrzałam z przyjacielem jeden odcinek. Nie byliśmy zachwyceni. Ale po drugim... wciągnęłam się. Teraz oglądam to z moimi rodzicami. I nadal nie 'jaram' się tak jak inni. Po prostu. Oglądając owy serial widzę swoją, zwariowaną rodzinę ;) Może nie mam dwójki braci (bo mam jednego), ale bardzo dużo nas łączy :P Cóż... Jestem przeziębiona. Zostałam dzisiaj w domu. Więc szybko, pyk pyk i oglądam Rodzinkę.pl. Wchodzę na google, a tam proszę: serialowy Tomek, w rzeczywistości Maciej Musiał - prowadzi blog. Wchodzę, patrzę, czytam. Zaciekawiło mnie. Wciągnęło. No i moja mózgownica wymyśliła, że zacznę tworzyć notki u siebie ;) Oczywiście nadal będę wrzucała tutaj swoje rysunki, obrazy i zdjęcia, bo taka była idea tego bloga.

niedziela, 22 kwietnia 2012

Troszkę mangi :)

A oto znowu trochę mangi:

Postać z Hunter'a






Anioł:



Oraz Naruto:



Morze Północne - Noord Zee

 Dzisiaj, po dość długiej, bo prawie miesięcznej nieobecności zamieszczam kolejne zdjęcia. Tak, zdjęcia. Są to fotografie wykonane w ciągu ostatnich dni oraz dzisiejsze. Przedstawiają Morze Północne i piękny, malowniczy wiatrak, który znajduje się w mojej okolicy. Wiatraków w Holandii jest dużo, jak każdy z Was doskonale wie. Taki kraj :) Morze Północne, jak to morze w klimacie zachodnio-europejskim. Zimne i słone. Niektóre miejscowości znajdujące się w pobliżu Morza Północnego są na prawdę godne zobaczenia. Są to choćby Scheveningen w Den Haag, gdzie można przejść się po pięknym belwederze, bądź wejść do szklanego molo, czy choćby skoczyć na bungi nad samym morzem. W Holandii wiele jest takich miejsc. Ja jednak zdecydowanie wolę cichą plażę, w maluteńkim miasteczku, takim jak odwiedziłam dzisiaj. Jest pięknie i malowniczo. Na plaży nie ma wielu ludzi, dookoła olbrzymie wydmy, szum morza i 'śpiew' mew, a przy tym towarzyszący powiew morskiej bryzy :) Świetne uczucie. Za to właśnie kocham morze. Dzisiaj odwiedziłam miejscowość Ouddorp, którą serdecznie polecam. Później jechałam samochodem po całym wybrzeżu Holandii. No prawie całym. Miałam okazję przejechać się nawet ośmiokilometrowym mostem, wybudowanym na morzu. Świetne. Naprawdę świetne.

Wiatrak:



Wydmy:



Muszelki: